Przygodę z morsowaniem postanowiłam rozpocząć 01.01.2015r. Stwierdziłam, że jak nie teraz to już nigdy się nie odważę. Z reguły nie należę do osób bojaźliwych ale rozebranie się i kąpanie w lodowatej wodzie w styczniu to zdecydowanie nie była moja bajka.
Ten zwariowany pomysł nasunął mi się kiedy w noc sylwetrową z przyjaciółmi popijałam margaritę truskawką. W głowię kłębiły mi się różne myśli dotyczące zmiany dotychczasowego życia. Szukałam czegoś co pomoże mi znaleźć odwagę i siłę. Wiedziałam, że musi być to coś czego nie zrobiłabym gdyby nie zaistniały splot wydarzeń . W taki oto sposób padło na morsowanie.
Moja wiedza dotycząca tego ekstremalnego sportu była znikoma, wręcz minimalna. Między jednym a drugim drinkiem dostałam buty i rękawiczki, uprzedzono mnie że muszę ze sobą zabrać czapkę. Widziałam, że to co przydarzy się jutro albo mnie pochłonie albo zamieni w kostki lodu. Szczerze, to bardzie myślałam o tym drugim. Jako osoba w pełni zorganizowana a raczej za taką uchodząca, postanowiłam zabrać ze sobą przyjaciółkę, która miała całą wyprawę udokumentować. Plan był doskonały.
Następnego dnia kiedy wszyscy leczyli niedyspozycję sylwestrową ja postanowiłam zmierzyć się ze swoimi lękami i wskoczyć do lodowatej wody. Na miejscu przyjechałam wcześniej, w pełni przygotowana. W głowię miałam tylko jedną myśl, trzeba się rozebrać i 3 minuty wytrzymać w wodzie. Czym są trzy minuty wobec całego życia. W ustalonym miejscu zaczęła zbierać się grupa morsów. Osoby w różnym wieku, o różnym statusie społecznym, z wielką pasją zaczęły opowiadać krok po kroku co mnie czeka:
1. Rozgrzewka
Rozgrzewka trwa około 15 minut, podczas ćwiczeń ściągamy kolejne warstwy ubrań aż dojdziemy do stroju kąpielowego. Ważna uwaga- nie wolno się spocić.
Ja przez dłuższy czas nie mogłam się rozgrzać. Skakałam, biegałam i ciągle było mi zimno. W końcu postanowiłam zdjąć kolejne ubrania i tu nastąpił szok, okazało się że nie jest mi zimno. Skóra zaczęła się robić różowa a ja z coraz większą odwagę podchodziłam do tego pomysłu.
2. Wejście do wody
Podczas wejścia do wody mamy na sobie: czapkę, rękawiczki, i buty. Wchodzimy powoli razem z grupą. Uprzedzono mnie, że pierwsza reakcja to: uczucie szczypania, kłucia, wręcz bólu rwania kończyn. Występuje ona na początku i po pół minuty znika. Następnie powoli się zanurzamy do szyi. W wodzie zostajemy tyle ile chcemy i czujemy, że możemy. Nigdy nie robimy tego pod grupę, może być to niebezpieczne dla zdrowia.
Zdecydowanie wszystko o czym mówili było prawdą . Samo wejście nie było straszne. W jednej chwili znalazłam się w środku grupy gdzie każdy coś do mnie mówił, wygłupiał się. Nim się obejrzałam byłam już w wodzie po kolana. Na początku myślałam, że nie dam rady, wszystko mi skostniało. Nieprzyjemne uczucie powoli znikało a mi nie było zimno. Oczywiście to nie był komfort porównywalny z tym kiedy pływamy w lipcu ale też fajny. Po dwóch minutach wyszłam z wody. Kiedy tak się wynurzałam a wiatr styczniowy owiewał moje mokre, lekko oszronione ciało nie czułam nic. Ani tego, że jest mi zimno ani tego że mam skórę, nawet nóg nie czułam.
3. Po kąpieli
Po kąpieli mamy 5 minut do momentu kiedy poczujemy zimno. W tym czasie należy szybko się ubrać i wypić gorącą kawę bądź herbatę. Pod żadnym pozorem nie należy brać gorącej kąpieli. Różnica temperatur spowoduje popękanie naczynek krwionośnych.
Uczucie wyjścia z wody było bardzo dziwne, chyba nawet dziwniejsze od tego kiedy po raz pierwszy zanurzałam się w lodowatej wodzie. Skóra stała się napięta, podczas wycierania ręcznik wydawał się niczym papier ścierny ale jednocześnie odczucia skóry na bodźce zewnętrzne były jakby po znieczuleniu u dentysty. Pomimo tego czułam się bardzo dobrze. Byłam z siebie bardzo dumna i stwierdziłam, że w zasadzie nie wymagało to ode mnie aż takiego wysiłku. Zimno zrobiło się dopiero później, ale wtedy tylko pod kołderkę i dużo gorącej herbaty.
Następnego dnia byłam bardzo wypoczęta. Skóra ciągle była napięta i miała bardzo fajny zdrowy kolor.
Morsowanie należy do sportów ekstremalnych. Już w przeszłości wykorzystywany był aby szkolić służby specjalne i uodparniać na kontuzje, ból, zwiększać odporność w ekstremalnych warunkach. Dopiero od niedawna wykorzystywany jest pod kątem leczniczym ale także upiększającym. W ramach ciekawostki wspomnę że 10 minut krioterapii równa się 2 minutom kąpieli w okresie zimowym.
Mój początek morsowania miał miejsce nad jeziorem Miedwie z morsami Miedwianie. Grupa całkowicie odjechana, bez żadnych zahamowań wskakiwała do lodowatej wody. Każdą nową osobę przyjmują z otwartymi ramionami. Serdecznie zapraszam a za nim się obejrzycie będziecie już w wodzie.